Wywiad z Durand Jones & The Indications

Mieliśmy wielką przyjemność przeprowadzić wywiad z wokalistą Durandem Jonesem i perkusistą Aaronem Frazerem z formacji The Indications przed ich koncertem w pierwszym dniu OFF-Festiwalu w Katowicach. Oto jego zredagowana treść.

Jak opisałbyś niezaznajomionym z tematem skąd wzięła się nazwa ‘soul’ (dusza)? Jakie są relacje między tą muzyką i jej nazwą?

DJ: Swego czasu dużo myślałem dlaczego ludzie nazwali tą muzykę w odniesieniu do tej duchowej części nas, której nie można wyjaśnić. Doszedłem do tego, że w tamtych czasach czarna Ameryka nie miała kontroli nad polityką i nie była majętna, więc nie miała również władzy, edukacji… bardzo wielu rzeczy. Lecz to nad czym panowali to dusza wewnątrz nich. Jeśli pojechałbyś do Stanów, mógłbyś odwiedzić restauracje o tematyce soul, gdzie grają muzyków takich jak James Brown, który mówił o potędze duszy. Myślę, że czuli nie tylko posiadanie swojej duszy, ale również i to, że jest ona bardzo głęboka i wyjątkowa. Dusza może ci towarzyszyć i cię pocieszyć gdy jesteś smutny, możesz z nią pójść na tańce, podnieść na duchu ukochaną osobę… Przynosi uczucia które nie mogą się narodzić nigdzie indziej. Czuję, że nasza muzyka dobrze wykorzystuje te tematy. Śpiewamy o różnych stronach miłości: platoniczna, romantyczna, utracona… Poruszamy również tematy socjopolityczne – rzeczy które chcielibyśmy zmienić w Ameryce, ale również rzeczy dla których mamy pasję. Myślę że stąd pochodzi nazwa ‘muzyka soul’.

Moglibyście wymienić wasze ulubione ikony muzyki soul z lat 70tych?

DJ: Bardzo mi się podobało to co Stevie Wonder robił w tamtych czasach. Ostatnio przesłuchałem wiele materiału od niego, zrobił na mnie duże wrażenie.

AF: Dodałbym również: Curtis Mayfield (miał na mnie szczególnie duży wpływ), Smoky Robinson i Eddie Kendricks.

Gdy tworzycie muzykę, skupiacie się bardziej na adaptowaniu soulu do współczesnych odbiorców, czy też chcecie zachować klasyczne brzmienie gatunku?

DJ: Myślę, że pchanie go do przodu jest naszym obowiązkiem. Stoimy na ramionach wielu muzyków z ubiegłych dekad. Powinniśmy nie tylko docenić i przyjąć to, czego dokonali, ale również rozwinąć to i przenieść na jeszcze wyższy poziom. Staramy się tego dokonać.

Jeśli chodzi o wymyślanie nowych piosenek i ich komponowanie i produkcję, jak dzielicie się pracą?

AF: Wszyscy wykładamy na stół własne pomysły, choć najczęściej robi to Durand, Blake Rhein (gitarzysta) i ja sam. Pomagamy sobie nawzajem ukształtować nasze pomysły. Może się to zacząć od melodii, do której komuś innego przychodzi na myśl tekst. Durand może przytoczyć coś ze swojego notesu, na co mi przychodzi pomysł na zwrotkę. Czasem ktoś wymyśla utwór prawie do końca. Sami piszemy i produkujemy własne nagrania – ja i Blake wyprodukowaliśmy nasz ostatni album American Love Call.

Zakładając, że pięciu z was czasami musi „poodbijać piłeczkę” między sobą by doszlifować utwór nad którym pracujecie, czy spotkaliście się kiedyś z problemem, że rezultat końcowy nie oddawał już początkowej wizji, od której zaczęła się piosenka?

DJ: Nie wydaje mi się. Oczywiście były piosenki nad którymi pracowaliśmy co do których nie byliśmy pewni, ale jeśli chodzi o mnie jako twórcę – nigdy niczego nie wyrzucam. Nawet jeśli coś nie jest użyteczne tam gdzie początkowo zakładałem, po prostu odkładam to na półkę, gdzie czeka na swoją chwilę.

AF: Mieliśmy również piosenki, które przechodzą w coś zupełnie innego niż to jakie były na początku. Może rytm się zmienia, albo tempo…

DJ: Jak w What I Know About You.

AF: Zdecydowanie, albo Long Way Home. Ale to nigdy nie był dla nas problem. To jest taka przyjemność pracy w grupie. Dochodzisz do zakończenia, do którego nigdy nie doszedłbyś sam.

Soul może być muzyką za równo rozkoszną jak i zgorzkniałą. Jak powiedzieliście, w American Love Call otwarcie nawiązujecie do aktualnych problemów socjoekonomicznych w Stanach Zjednoczonych. Co was skłoniło do podjęcia tego tematu?

AF: Przyszedł czas na mówienie w co wierzymy, to już nie pora na subtelność. Mamy kryzys polityczny, globalny środowiskowy. Jeśli mamy jakąś platformę, czy to piosenki które ludzie lubią, czy konto na Instagramie które śledzi wielu ludzi – czas by powiedzieć to w co wierzymy i walczyć o to, o co możemy. Nie mamy wiele czasu.

DJ: Mamy za sobą dziedzictwo po ludziach takich jak Nina Simone, Marvin Gaye, Curtis Mayfield czy Donny Hathaway. Zawsze byli proaktywni, mówili swoją prawdę, o tym co się dzieje w środowisku lokalnym i globalnym. Powinniśmy iść z tym dalej.

Ten kryzys jest również podziałem w amerykańskim społeczeństwie. Czy wierzycie, że muzyka może pomóc w zburzeniu tych granic?

DJ: Być może, ale tak naprawdę myślę, że to co Ameryka musi zrobić to przyjrzeć się korzeniom jej problemów i tego dlaczego jest tak podzielona – temu co nas rozdziera od środka. Gdy wreszcie będziemy mogli wszyscy usiąść i porozmawiać o tym jak kulturalni ludzie, może do czegoś wreszcie dojdziemy. Ale wierzę, że muzyka może pomóc nam do tego dojść.

Biorąc pod uwagę wasze o wiele większe doświadczenie, jak się różniła produkcja American Love Call w porównaniu z waszym pierwszym albumem?

AF: Zdecydowanie się różniła przez kilka dużych czynników. Wreszcie mieliśmy budżet z którym mogliśmy działać, więc mogliśmy dokonać rzeczy, takich jak dołożenie sekcji smyczkowej, o których nam się w ogóle nie śniło produkując nasz pierwszy album. Ale wiele się nauczyliśmy samodzielnie produkując po raz pierwszy. Czy to aranżowanie harmonii czy wymyślanie melodii strunowych, albo po prostu generalne układanie różnych części – mogliśmy wykorzystać te doświadczenia by przetłumaczyć to co było w naszych głowach na to czego można posłuchać w albumie. Możliwość dokonania czegoś takiego niesie wyjątkowe uczucia.

Jesteśmy szczęśliwi z bycia pierwszym krajem Europy Wschodniej w którym wystąpiliście. Czy chcielibyście dalej rozprowadzać muzykę soul na wschodzie?

DJ: Chcielibyśmy ją roznieść na cały świat, to by było niesamowite. Polska jest świetna, bawiliśmy się tutaj dobrze..